piątek, 7 maja 2010

Tańcząc na (edukacyjnej) linie....

Jak wygląda lekcja  w warunkach szpitalnych?
Pozwólcie, że Wam to przybliżę pisząc najpierw jak nie wygląda;)....w szkole masowej nauczyciel nawiedzany przez innych nauczycieli, wizytowany przez dyrekcję ma przynajmniej pewien wachlarz pewniaków pozwalający spać spokojniej- wie, że jego klasa liczy 25 dzieci( i jeśli nagle jednemu nie wyskoczy ortopeda a drugiemu pies nie zje kluczy to tyle osób będzie właśnie na zajeciach;) wie, że na Kasię z pierwszej ławki zawsze może liczyć( niczym pani z klasy Mikołajka na prymusa Ananiasza;) a Mateuszowi trzeba dać dodatkowe zadanie, żeby go energia nie poniosła itd.

Co wiem ja lub inny nauczyciel ze szkoły przyszpitalnej? Zapytać należy kiedy....dzień przed? ALEŻ WSZYSTKO;) Wiem, kto przyjdzie, ile osób przyjdzie, wiem, czy ich znam czy też nie...w dzień , kiedy mają odbyć się zajęcia z każdą godziną stałych punktów jest coraz mniej..."Proszę pani, Adam nie mógł przyjść, bo go wezwali na badania a Ania gorzej się poczuła, przyszli za to Karolina i Jasiek"- patrzę na te roześmiane twarze i przez głowę pędzi mi tramwaj z pytaniami: "Czy chociaż znam z widzenia te dzieci, czy wiem cokolwiek o nich, o ich samopoczuciu, nastawieniu do przedmiotu, mnie, szpitala i życia"?...pozostaje mi tylko nie wypaść z tego tramwaju i liczyć, że nic mnie z niego nie wypchnie siłą;)p

No to zaczynamy....jest około 35-oro dzieci, dobrze znam może 5...ale nic to, lubię wyzwania..z każdą taką lekcją coraz bardziej;) W środę, 21 kwietnia odbywamy wspólnie podróż po krainach gdzie każda kropla wody jest na wagę złota i takich, po których ludziom przychodzi często pływać łodzią lub pontonem....
Zabieram moich uczniów na lekcję geografii pt. "Między suszą a powodzią..między brakiem a nadmiarem", chcę, aby znaleźli swoje miejsce w tym zaklętym kole przyrodniczych ( i nie tylko) zagrożeń. Oglądamy film mówiący o skutkach i przyczynach susz, moi podopieczni maja utrudnione zadanie, bo muszą pracować w czasie projekcji filmu uzupełniając karty pracy, poznajemy obszary najbardziej narażone na susze i powodzie, wcale niesłodkie Dzieciątko, czyli El Nino przestaje mieć przed nami tajemnice, wyjaśniamy nieprzyjaźnie brzmiące słowa: redystrybucja i desalinacja, zastanawiamy się co sami możemy robić, aby minimalizować negatywne skutki susz lub powodzi lub też w jaki sposób można im zapobiegać...w całe 45 minut( no powiedzmy, że trochę więcej;)- Kasiu, przyznaję to moja metodyczna pięta Posejdona, wybacz:)

Aż docieramy do Mali i...... robi się naprawdę gorąco;)
Jedno jest pewne- nigdy, przenigdy nie należy zapominać, że uczeń to istota myśląca;) i może zawsze nas czymś zaskoczyć. I dobrze, bo ugrzęźlibyśmy w rutynie i jeszcze przyszłoby nam do głowy, że jesteśmy NAJmądrzejsi;)
Czego nauczyło mnie spotkanie z Kubą i jego skłonnością do zadawania trudnych pytań i nie zgadzania się na podane odpowiedzi? ..że uczeń też człowiek i może mieć rację?;)p Nie, to wiem już od dawna..tego, że czasem należy pozwolić na większą samodzielność, nie ułatwiać na siłę, i że dwie odpowiedzi mogą być tak samo dobre, jak jedna:)




Dziękuję, Kuba:)

4 komentarze:

  1. W takich sytuacjach jest to po prostu sprawdzian umiejętności pedagogicznych...
    myślę, że z doświadczeniem jakie już masz zdasz każdy ;)
    A tak na na marginesie - kiedy napiszesz jakąś książkę? MW

    OdpowiedzUsuń
  2. W wolnej chwili...
    Ale to jeszcze wiele wody w Wiśle musi upłynąć aż taką chwilę znajdę;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Może jednak wcześniej? Myślę, że chętnych do czytania nie musiałabyś szukać.. Masz talent:) MW

    OdpowiedzUsuń
  4. Karmisz moją próżność, koleżanko:)
    Niemniej- miło jest poczytać takie komentarze...dziękuję Tobie i innym czytającym za ciepłe słowa:)

    OdpowiedzUsuń