piątek, 17 stycznia 2014

Bez serca i bez ducha...ale z nowym spojrzeniem

Po tygodniu spędzonym na pozbywaniu się z ciała, serca i duszy trucizny tam wsączonej, poświęceniu godzin całych na ulubione acz bezproduktywne zajęcie, czyli analizę tego co było jest i będzie, oraz przeżywaniu tego, że chociażżem naiwna, głupia, otwarta, ufna i bez serca, bo mi je pożarto to absolutnie nie żałuję za te grzechy i tak wiem, że rozgrzeszenia nie dostanę ale przecież On stworzył nas tylko na swoje podobieństwo ale zadbał o cechy indywidualne, więc ja ze swoją naiwnością i ufnością zostanę już, bo czemu mam być taka jak... inni... i zjedzeniu... (czy ja coś w ogóle jadłam?)...przemyślałam sprawę gruntownie i zmusiłam się, aby POMYŚLEĆ - osoby o wrażliwym usposobieniu, strażników mowy ojczystej, względnie matki karmiące- uprasza się o odejście na chwilę od monitora- @#@%#%^@$^%%^%$%$# mać i @#%@%^%&^*^ gdzieś i postanowiłam WSTAĆ!

Wstałam, wyszłam- po drugim oddechu na zewnątrz ucieszyłam się - bo oznaczało, że świeże powietrze po pierwszym mnie nie zabiło i STOJĘ. Pierwszą próbę charakteru przeszłam kiedy w spożywczym okazało się, że zabrakło podstawowego składnika w moim menu z ostatniego tygodnia- kukurydzianych pałeczek po 2.50 za paczkę...cóż, życie nie jest sprawiedliwe... z pokorą podeszłam do syna i jego przebogatej ekspresji słownej- "tak, nie, yhy, ehe, no" kiedy jechaliśmy do okulisty...cierpliwie postałam w kolejce w przychodni i z jakże ogromnym przekonaniem wydałam 120 zł za 5-minutową wizytę u lekarza, którego obdarzałam pełnym zrozumienia, cudownym uśmiechem za każdym razem kiedy mówił do mnie "mama"...morale spadło we mnie tylko raz- kiedy na pytanie, czy wie, co powstaje w chwili, kiedy temperatura spada poniżej zera i woda opadowa zamarza np. na ulicy- mój syn z przekonaniem stwierdził- zlodowacenie....już chciałam zadać pytanie Dobrego Rodzica- "Czego Ty się uczysz na tej geografii w szkole"....przypomniałam sobie kim jestem- nie zadałam...

...jakoś tak wyszło, że dziecię me pojutrze 14 lat kończy...nie wybieraliśmy dzisiaj zestawu LEGO, figurki Boba Budowniczego- te czasy minęły zbyt szybko- nie wybieraliśmy tez krawata ani muchy- te czasy widocznie nie nadeszły jeszcze- wybieraliśmy okulary :) - "Jaki kolor oprawek chcesz? Nie wiem ale najlepiej, żeby był jakiś odcień czerni"...matce zostało pokiwać po raz kolejny dzisiaj głową ze zrozumieniem i stwierdzić, że chociaż to z syna jej jest krótkowidz, to ona nie widzi tego, co ma pod nosem, co ją wali po tym nosie, po głowie, na odlew, że to złe i trzeba uciekać...taki to z matki emocjonalny i uczuciowy dalekowidz






...niemniej... to dziwne uczucie- kiedy zadzierasz głowę  ku komuś, kto przewyższa Cię o kilka cm i musisz przypominać, że życie to nie tylko sprawy wagi dziejowej, jak konieczność przejścia kolejnego poziomu w Mincrafcie ale i sprzątniecie pokoju i odgruzowanie go oraz odchwaszczanie z ciuchów, które powinny leżeć w łazience...tak, to jednak dziwne uczucie;)



...